
Jak zwykle pierwszy w barze zjawił się Żuj. Znalazł reklamówkę i ciekawie zaczął w niej grzebać. Wygrzebał jakieś produkty spożywcze (wyraźnie go to ucieszyło) i szachy. Ułożył, przegryzając czymś w papierku. Rozglądnął się po sali w poszukiwaniu kogoś, kogo można by ograć.
Sala była pusta, jedynie w kącie przyczajony barman sapał, z upodobaniem dłubiąc w nosie.
On też dostrzegł Żuja, a zwabiony batonikiem, po chwili wahania podszedł do szachownicy.
- Szach ci upadł - zagaił, podnosząc z ziemi króla.
- Dzięki, bez wieży mogę grać z każdym, ale król musi być...
- Zagramy? - zagaił barman.
- Z chęcią, ale umówiłem się z Docentem. O, właśnie nadchodzi.
- To dam wam łupnia obu naraz - barman był namolny, ale dopiął swego. Po drugiej stronie zasiedli Żuj z Docentem. Docent nigdy nie odmawiał, gdy ktoś potrzebował jego intelektu.
Rozpoczęła się gra. Drużyna wspaniałomyślnie wzięła sobie białe. Kiedy na desce stanęła taka oto pozycja
barmana zaczęto nękać prośbami o piwo. Nawet się nie ruszył, tylko krzyknął, żeby się sami obsłużyli, a pieniądze wrzucili do szuflady. To się nazywa umiłowanie królewskiej gry!
Po długim namyśle Żuj zagrał 4. Gc4.
- A niech to szlag! - inteligentnie skomentował jego partner z drużyny - Docent.
Nastąpiło 4...e6 5. Sc3 Sf6 6. 0-0 d5.
- Co ty pogrywasz? - rzucił do barmana Żuj.
- Relatywnie pojmując, komasuję siły w centrum, optymalizując szanse na sukces.
Popatrzyli na niego z szacunkiem, Żuj nawet zapisał sobie coś na serwetce.
Ruch 7. ed5 wywołał oburzenie jednego z kibiców, którzy w międzyczasie oblegli stolik. Gdy już przestał ryczeć, wyjaśniono mu, że jest to posunięcie ze wszech miar udane, a jak się coś nie podoba, to won z lokalu i cześć. Sądząc po napęczniałej szufladzie i tak doń nie dotarło.
W tym momencie barman wyraźnie się ożywił.
- Unicestwię waszego pionka!
Nastąpiło 7...ed5. Po S:d4 cd4 odezwał się milczący dotychczas Docent.
- Szlag by to trafił!
Najwyraźniej urażony tą oceną Żuj zaczął grać szybciej. Przy barze zgromadził się już tłum najwyraźniej nieżyczliwy barmanowi. Ten nic sobie z tego nie robił, podłubując z lekka w nosie.
- Poczęstuj renklodą - poprosił Żuja, chciwie patrząc w kierunku leżących nieopodal śliwek.
- Naści - mamrotnął nieprzyjaźnie Żuj, gdyż nie lubił, jak mu zaburzano proces myślowy, po czym zagrał 9. S:d5.
Najwierniejszy jego kibic w geście dezaprobaty rzucił kuflem o ścianę. Barmana wyrwało to z zadumy nad kolejnym posunięciem. Spróbował wyrzucić degustatora, ale ten przezornie mocno wczepił się w stół, niepochlebnie wyrażając o matkach graczy. Gdy wycharczał, że nie mają pojęcia o szachach, miarka się przebrała. Wezwano policję. Kiedy wyprowadzali kibica, wlokąc za ręce, przejeżdżając obok baru zdążył jeszcze zawołać „Poproszę jedno bez soku!” i drzwi od kabaryny się za nim zatrzasnęły.
W tym czasie zagrano 9...S:d5 10. Hh5 Ge7 11. G:d5.
- Inicjuję supozycję pokojowego zakończenia walki - zagaił barman. Żuj tylko prychnął.
- Czy mogę zdegustować twą czekoladkę? - zagaił raz jeszcze i nie czekając na odpowiedź zaczerpnął z woreczka. Nastąpiło 11...0-0.
- Szlaken Sie traffen - zaciągnął z niemiecka Docent. Żuj zagrał jeszcze 12. We1 i po 12...Gf6 d3 zapytał o zdanie doradcę.
- Co o tym sądzisz? Tradycyjną wypowiedź Docenta zagłuszył ryk zniecierpliwionych koneserów przy bufecie. Barman zagrał 13...Hb6 i poszedł ich uciszyć. Gdy wrócił, zobaczył, że Żuj wykonuje posunięcie, po którym Docent łapie się za głowę i kończy swoją myśl:
- ...trafi!
Po chwili jednak to on złapał się za głowę i poddał partię.
Dlaczego barman (czarne) się poddał? Odpowiedź poniżej.
Konrad Szcześniak
14. H:f7! W:f7 15. We8 mat.